|
MUMIA W MIAMI Obublikował Andrzej Manowski 24.04.2007
Kto kryje się pod PS. „ Mumia” nie należy tłumaczyć nikomu z bywalców białostockiego lotniska. Rozpoczął szkolenie spadochronowe w 2005 roku od Static- Line, przebrnął przez kurs AFF, szybko zaprzyjaźnił się z francuską „ Electrą” tak, że tworzą teraz nierozłączną parę. W jednej z rozmów przyznał Mi się, że skydaiving i ludzie tym się zajmujący odmienili jego życie- Radek ! uwież, ty nasze również:). Przyznacie wszyscy, że odkąd pojawił się „Mumia” życie na lotnisku upływa w weselszej atmosferze.
Nie tylko Radek jest tematem zainteresowania naszego artykułu. Kto by przypuszczał, że tak szybko „znudzi” mu się macierzysty klub i wyruszy po podniebną przygodę do Mekki skydaiverów- Florydy. Podróż Radka stała się dla nas okazją do zadania mu kilku pytań:
- Radek, wielu skoczków wybierających się do USA, zastanawia się nad transportem za ocean własnego sprzętu, co mógłbyś im doradzić?
- Spadak zanim do walizki radzę zabezpieczyć specjalną folią pochłaniającą wstrząsy, na wierzch koniecznie ksero dokumentów spadaka i bezapelacyjnie ksero X-RAY CARD automatu. Walizki obecnie muszą być otwarte (żadnych kłódek ani szyfrów, bo je stracicie i zrobią w środku „pilota”), no i oczywiście wyłączamy automat. Celnicy po 11.09 robią dosłownie wszystko maksymalnie skrupulatnie. Każde linie mają własne preferencje odnośnie bagaży specjalnych, dlatego radzę upewnić się przed wyjazdem, by nie pozostawić naszego cuda do grzebania przez jakiegoś uparciucha. Niektóre linie pozwalają zabrać spadochron jako bagaż podręczny, ale będzie z pewnością więcej tłumaczenia na poszczególnych bramkach. A tak to standard, licencja, dokumenty spadochronu, parę złotych no i JAZDA!
- Z wielu Drop Zone na Florydzie którą wybrałeś i jaką dysponowała bazą?
- Ha! Wybrałem najbliższą od Miami, Homestead Drop Zone, ok. 110 km od Miami. Całkiem podobna do naszego Chrcynna, nie jest to jakieś wielkie halo, ale mają klimatyzowane układalnie no i fajowego klimatyzowanego vana, który po wylądowaniu wiózł nas aż pod drzwi układalni. No i fajną ekipę – takie same albo lepsze świrki jak my wszyscy, tyle, że szczekają nie po polsku, ale żaden problem. Są otwarci na nowych przyjezdnych, oferują pomoc kiedy trzeba. Po prostu nasi trochę inaczej. No i oczywiście fajne „wyzwolone” Amerykanki! My lataliśmy Cesną Caravan, gdy pod nami na torze Homestead Motor Speedway odbywały się zawody Champ Cars, niezła faza. Jeśli jednak ktoś chce przywalić z „grubej rury”, niech jedzie do Orlando albo Sebastian (też Floryda, ale dużo dalej)
- Jakie wymagania stawiają organizatorzy skoków przed przyjezdnymi?
- Jeżeli masz licencję B, jak ja , to jeżeli nie skakałeś dłużej niż 3 miesiące, będziesz musiał zdać miejscowe KWT, ale spoko. Sprawdzają też twój sprzęt, w moim przypadku przypadł do gustu miejscowym Vigil i cały Legend R, bo to prawdziwa rzadkość tam.
Ogólnie wypełniasz kwity jak wszędzie.
- A jak słynna filmowa kwestia z filmu „ Drop Zone” „ Moja strefa zrzutu- moje zasady” odnosi się do tego co zobaczyłeś w Miami w porównaniu do zasad obowiązujących w Polsce?
- Powiem tak: ja tam latałem z ekipą, z której Greg ponad 12000 fikołków. Spotkałem się z bardzo agresywnymi sposobami lądowania i to w wykonaniu dziewczyn, mały szok. Tam po wylądowaniu oczy do okoła głowy, by ułatwić lądowanie innym. Ale jak im powiedziałem, że u nas non stop walimy z różnych śmigłowców, w tym mi-8 czy bojowy Sokół, z którego fikaliśmy na mistrzostwach w Białym, to ich zatkało i chcieli wracać ze mną. Powiedziałem, że jak naszym wszystkim skoczkom dadzą wizy, to im zrobię jazdę tu i ówdzie, w północno-wschodniej Polsce i nie tylko. A tak w ogóle to warto, taki Dziki Zachód.
- Dzięki za rozmowę
- Dzięki
|
|
|